Za nami ostatni dzień tzw. wywczasu. Dzisiaj ponownie Island hopping i ponownie było super. Przebieg wycieczki podobny do wczorajszego, ale to nie szkodzi, bo jak coś jest dobre to po co to zmieniać ;). Dzisiaj pokład był zdecydowanie europejski - para Słoweńców, para Francuzów, jedna Brytyjka i my. Najlepsza ekipa z dotychczasowych. Na początku - przeprawy z kartami eco-tourism, ale potem już wszystko było jak należy. Najpierw popłynęliśmy na dwie rafy - ale inne niż wczoraj. Potem na German Island - prawdziwie rajską wyspę (mimo nazwy). Dzisiaj była jeszcze bardziej rajska niż wczoraj, bo odkryłyśmy, że można na niej zaopatrzyć się w zimne piwko. Po dopłynięciu trochę plażowania i rozmów międzynarodowych. Słoweńcy poczęstowali nas swoją rakiją przewożoną w plastikowej butelce (jak swojsko). Lunch był standardowy - grillowany kurczak i tuńczyk, owoce, ryż, dla chętnych warzywa surowe. Z owocami tylko było coś na odwrót, bo arbuz był żółty, a banany czerwone.
A ostatnim punktem programu było dopłynięcie do piaskowej wysepki o promieniu może pótora metra, położonej pośrodku niczego, na której można pooglądać rozgwiazdy. Pooglądałyśmy.
Teraz siedzimy sobie w oczekiwaniu na kolację. A po niej musimy zacząć pakować plecaczyska. Jutro van ma po nas przyjechać teoretycznie o 11. Na zakończenie sekcji wczasowej zamówiłyśmy sobie rum z mango. W końcu po prawie 2 tygodniach na Filipinach wypadało spróbować. Wasze zdrowie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz