
Nastało lato, więc grzechem byłoby nie udać się na kolejną ekskursję. Tytułem wstępu należy zaznaczyć, że w zastępstwie Asi znowu Łukaniu (ale do czasu). Asia rezyduje w USA, ale niebawem udamy się razem na wspólną wycieczkę. O tym jednak kiedy indziej.
Wracając więc do wyjazdu, to padło tym razem na Gruzję. Dlaczego? Po pierwsze, a dlaczego nie, a poza tym, powodów wiele - piękny Kaukaz, ciekawa kultura, wspaniałe krajobrazy, pyszne jedzenie, gruzińskie wino, nigdy tu nie byliśmy i Wizzair.
Obecnie meldujemy się z Kazbegi, miejscowości położonej na północy Gruzji, kilkanaście kilometrów od granicy z Rosją, na Kaukazie. Leży ona u stóp wielkiego Kazbeku 5047 mnpm.
Wpis dzisiejszy będzie raczej skromny, bo zmęczenie człowieka dopada. Wyjechaliśmy z Wrocławia wczoraj koło 17. Samochodem udaliśmy się do Pyrzowic, szerokim łukiem omijając A4 ze względu na skandaliczne wypadki, ktore co rusz na niej występują. Wylot planowo miał być o 23.25, lecz nieco się opóźnił. W Kutaisi wylądowaliśmy koło 5 miejscowego czasu (różnica 2h). Wzięliśmy busa za 20 lari od głowy z lotniska do Tbilisi.
Lari (GEL) stoi tak, że 1 lari to 1,67 zł. Dobrze, że było tak wcześnie, bo upał totalny. Droga zajęła jakieś 3,5 h. Koło nas siedział doktorant prawa, który studiuje w Holandii, pochodzi z Austrii, a jego ojcem jest Polak. Zna więc płynnie niemiecki, polski, angielski i jeszcze rosyjski. Trochę więc pełnił rolę tłumacza w rozmowie z panem kierowcą, bo my po rosyjsku niet. On, jak i my miał interes żeby przedostać się na dworzec autobusowy Didube. Więc dogadał z kierowcą, że za dodatkowe 10 GEL nas tam podrzuci, co też pan kierowca uczynił. Na dworcu pożegnaliśmy się z kolegą Lukasem, a z kolegą Lukasem z zet, poszliśmy szukać transportu do Kazbegi. W miarę szybko poszło. Znaleźliśmy całkiem porządny samochód, którego zarządca powiedział, że jak znajdą się jeszcze 2 osoby, to za 15 lari od głowy nas pod Kazbek zawiezie. Znalazły się dość szybko 3 Holenderki, więc mogliśmy ruszać. W międzyczasie wyjęłam z bankomatu trochę diengów, więc wszystko było załatwione.
Z Tbilisi do Kazbegi wiedzie piękna Gruzińska Droga Wojenna. Widoki pierwsza klasa -załączamy poniżej. Jechaliśmy jakieś 3h. Zajechaliśmy na 13.30.
Jedyny problem na trasie sprawiają krowy, które wyłażą na drogę, leżą na niej i się pasą i trzeba je ostrożnie wymijać.
W Kazbegi z centrum odebrał nas jeepem chłopak, u którego mieliśmy zarezerwowany nocleg przez booking - Bacho's Guest House. Bardzo dobre warunki, jeszcze lepsze cena. Mamy sypialnię, jadalnię, mini kuchnię, łazienkę za 80 lari za 2 noce.
Po rozpakowaniu poszliśmy coś przekąsić (chaczapuri +piwko) oraz na drobne zakupy. Jutro bedzie ciężki dzień, więc chcemy się porządnie wyspać.
Śmieszne, że u nas przed domem to zazwyczaj pies albo kot. A tu raczej świnia albo krowa.
Jak przeżyjemy jutrzejszą trasę, to będziemy dalej nadawać. Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz