niedziela, 1 września 2013

Asia i Marysia lecą na Sri Lankę




30.08, 31.08, 1.09

Początek podróży przypadł na północ 30.08.2013 r. Z Wrocławia wyruszyłyśmy Polskim Busem do Pragi. Trasa miała zająć pięć godzin, jednak do stolicy Czech przybyłyśmy przed czasem. Od 4:30 do planowanego wylotu czyli godziny 19 musiałyśmy spożytkować jakoś czas. Okazało się, że jest zupełnie zimno, ciemno, a nam się wyjątkowo chce spać. Kto by się tego spodziewał. Wyruszyłyśmy więc na poszukiwanie hostelu. Po jakimś czasie marszu z ciężkimi plecakami stwierdziłyśmy jednak, że udawanie się na spoczynek na 5h nie ma sensu. Koło 5:30 usadowiłyśmy pod doskonałą restauracją McDonald i czekałyśmy na jej otwarcie przewidziane na godzinę 6:00. Miny miałyśmy co najmniej nieciekawe. Po jakichś pięciu minutach zagaiło do nas dwóch czeskich kolegów wracających z imprezy. Najpierw ich elegancko olałyśmy, ale nie do końca się udało, bo koniecznie chcieli wiedzieć po co nam te plecaki i co tu robimy. W końcu stwierdziłyśmy, że what the hell i tak nie mamy nic lepszego do roboty. Koledzy się dosiedli i tak sobie przegadaliśmy do 6:00. Po otwarciu maka zostało nam zakupione piwko (u nas chyba w maku takich specjałów się nie zazna). Zatem pierwsze śniadanie zostało zaliczone. Potem udaliśmy się na dworzec zostawić plecaki w przechowalni, a następnie z nowymi przewodnikami rozpoczęłyśmy zwiedzanie budzącej się do życia Pragi. Przez trzy czy cztery godziny wałęsaliśmy się po starym mieście, zaliczyliśmy obowiązkową bramę i most Karola. Potem udaliśmy się na kawkę. Koledzy-przewodnicy byli już mocno zmęczeni całonocną imprezą, więc oddalili się na spoczynek. My zaś wlazłyśmy na zamek, na którym kręciły się już liczne grupy Japończyków z nowoczesnymi aparatami. Potem uznałyśmy, że pora już na drugie, a de facto pierwsze śniadanie. Usiadłyśmy na schodach nad rzeką, której czystość można by nieco poddać w wątpliwość. I tak zrobiło się południe. Wolnym spacerem rozpoczęłyśmy poszukiwania jakiegoś lokalu z wifi (co wcale nie było takie proste), gdyż musiałyśmy opracować strategię przedostania się z lotniska koło Negombo do Kolombo, gdzie miałyśmy pierwszy nocleg. Tak minęła kolejna godzina. Potem przyszedł czas na lunch – stwierdziłyśmy, że skoro mamy odgórny zakaz jedzenia świeżych warzyw na Sri Lance, to dobrze by było przyjąć jakąś sałatkę. Zamówiłyśmy więc cesarską, do tego zupę cebulową, w której nie wiedzieć po co pływała wielka kromka chleba z żółtym serem. Po tym ostatnim europejskim posiłku skierowałyśmy się w stronę bagażowni, bo nastąpił moment, w którym należało zainteresować się transferem na lotnisko. Odebrałyśmy plecaki, wskoczyłyśmy do metra, potem przesiadka na autobus i po godzinie byłyśmy na lotnisku. Tam plecaki zostały pozawijane w folie, a my ucięłyśmy sobie mini-lotniskową drzemkę. Koło 17 przyszła pora na odprawę. Uznałyśmy, że wskazane będzie małe odkażenie przed podróżą, więc spożyłyśmy małą porcję bardzo niedobrej śliwowicy i dla smaku po piwku. Zrobiła się 18.30 i trzeba było biec do samolotu. Przelot do Istambułu odbył się zupełnie sprawnie i szybko. Ja oczywiście cały przespałam. W Istambule przesiadka. Odbyłyśmy szybki bieg po lotnisku, bo czasu za wiele nie było. Leciałyśmy z Turkish Airlines i trzeba im przyznać, że zasłużyli sobie na miano najlepszych linii. Wyposażone w kocyki, poduszki, kapcie, telewizory z filmami i inne cuda rozpoczęłyśmy lot ku wakacjom. Odpaliłyśmy sobie filmy, Asia dzielnie oglądała, ja po 5 minutach zasnęłam. Po jakimś czasie wjechały kolacje. Potem jakieś napoje, przekąski i takie tam. W końcu ruch się uspokoił i można było wreszcie spać bez zakłóceń. Rano panie stewardessy obudziły nas wielkim śniadaniem. Chociaż do głodnych nam było daleko, to jednak stwierdziłyśmy, że zjeść trzeba, bo kolejny posiłek zapowiadał się dopiero późnym popołudniem. Czas zleciał szybko, wylądowaliśmy na Malediwach, tam tankowanie i start w kierunku Cejlonu. I właśnie na tym odcinku postanowiłam spisać powyższe. Jest 13:25, a czasu polskiego koło 10.  Co nas czeka po lądowaniu to się okaże.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz