czwartek, 4 maja 2017

Zwiedzanki Seulu



Kilka dnia w Seulu pozwoliło nam pozwiedzać flagowe punkty miasta. A zatem w kolejności zwiedzania widzieliśmy:

Centrum handlowe COEX
Świątynię Bongeunsa
Pałac królewski Gyeongbokgung
Insadong Market
Namdaemun Market
Zrobiliśmy rejs statkiem po rzece Han
Dongdaemun Market
N Seoul Tower
Gwangjang Traditional Market
Lotte Tower
Olimpic Park
War Memorial of Korea
Bukchon Hanok Village
Jogensa Temple 


Wtorek spędziliśmy na zupełnym chilloucie. Wstaliśmy późno, a potem pojechaliśmy na nadbrzeże rzeki Han, które jest odpowiednikiem naszej Wyspy Słodowej. Młodzież tam siedzi, pije browary, a dodatkowo wypożycza namioty niewiadomo po co :). Przy sklepach zlokalizowanych w pobliżu są zamontowane mikrofalówki żeby podgrzewać koreańskie zupki. Cieszy się to rozwiązanie sporym powodzeniem.


Moda wśród młodego pokolenia oscyluje głównie wokół krótkich spódnic i skarpet do kostek z trampkami. Niezbyt trafne zestawienie biorąc pod uwagę tutejsze figury o niezbyt długich i zgrabnych nogach. Natomiast w metrze znajduje się specjalna tabliczka zakazująca robienia zdjęć pod spódnicami. Same Koreanki też problemowi zaradzają nosząc na rajstopach/ rajtuzach dodatkowe szorty pod mini-spódnicami. Co kraj to obyczaj. Ponadto w złym guście chyba jest tutaj noszenie odkrytych ramion. Wszyscy zatem chodzą z rękawami co najmniej do łokcia.

Łukaniu zaobserwował w jednym z wychodków, chłopca w wieku mniej więcej licealnym, który - uczestnicząc w spożywaniu browarów nad rzeką - widocznie źle obliczył swe możliwości i w konsekwencji sowicie womitował płacząc przy tym w parkowej toalecie (zapewne z żalu nad własnym postępkiem). Okrutnie nas to ubawiło. 









Rejs za 15 tys. bardzo przyjemny.





Wtorek zakończyliśmy na Dongaemum Market, który przypomina asortymentem plac w Polsce z lat 90-tych. Kamizele rybaka są największym krzykiem mody. Gdyby się ktoś zastanawiał to rozwiewamy wątpliwości - nie jest to dobre miejsce na kupowanie pamiątek.


W Seulu najlepiej jeździć metrem. Jest szybko, łatwo i gładko - dużo linii, dużo kolorów. W środku zawsze można zaobserwować walkę o miejsca. Wszyscy pasażerowie wykazują się niezwykłym refleksem, nie ma znaczenia facet czy kobieta - kto pierwszy, ten siedzi. A jak już ktoś usiądzie to zasypia. Natychmiast. Skąd i jak oni wiedzą kiedy wysiąść pozostaje dla nas tajemnicą. Ta zasada nie dotyczy miejsc dla seniorów, które są oznaczone i przez młodszych niezasiadywane. Tu mini dygresja: widać ogromną różnicę wzrostu pomiędzy starszym pokoleniem a młodszym, powojenna historia kraju jest tu nie bez znaczenia. Dodatkowo obserwacja przyziemna - starsze Koreanki mają zawsze krótkie kręcone włosy, podczas gdy młodsze długie i proste, natomiast obie płcie farbują się na potęgę. Siwej osoby trzeba szukać z lupą w ręce.


My zazwyczaj przegrywaliśmy walkę o miejsca.


W środę udaliśmy się w kierunku N Seoul Tower. Z metra w darmowy shuttle bus, potem raptem godzina w kolejce po bilety i już jedziemy. Wstęp 8 500 od osoby. Na górze pooglądaliśmy widoki, wypiliśmy skandalicznie drogiego browara, pokręciliśmy się trochę i zjechaliśmy na dół. Z góry roztacza się widok na całe, ogromniaste miasto. Warto to wszystko zobaczyć.







Następnie poszliśmy na Gwangjang Traditional Market. Całkiem niezły i malowniczy spacer. Na tym targu można podegustować wszelkich specjałów koreańskich. Co oczywiście uczyniliśmy. 





Można zjeść sobie pierożki mandoo, kimbapa (albo gimbapa), czyli koreańską wersję sushi, w której miejsce ryby zajmuje zwykłe mięso, placki najróżniejszych rodzajów, kurczaki w rozmaitych polewach, owoce morza i mnóstwo innych takich. 

Czwartek był bogaty w atrakcje zwiedzaniowe - pojechaliśmy najpierw w pobliże COEX żeby uwiecznić na fotografii złote ręce z teledysku PSY - Gangnam Style. Stały się one symbolem dzielnicy, w której mieszkamy. Na miejscu okazało się, że odbywał się festiwal browarów i foodtrucków. 



Potem pojechaliśmy na Lotte Tower i do Olimpic Park.






Kolejnym punktem programu był War Memorial of Korea z różnymi obiektami z czasu wojny - bombowce, transportowce, myśliwce, czołgi, helikoptery, krążowniki. 




Później pojechaliśmy zobaczyć malowniczą Bukchon Hanok Village z tradycyjną koreańską architekturą. Jest to naszym zdaniem najlepsza miejscówka na zakup suwenirów.



Wieczorem udaliśmy się zobaczyć przepiękną i klimatyczną buddyjską Jogensa Temple. Setki świecących lampionów tworzą niesamowity klimat. Następnie ponownie odwiedziliśmy Insadong Market.







Czwartek zakończyliśmy klasycznym Korean BBQ. Okropnie smaczne, zdrowe i niezbyt tanie. Strasznie nam smakowało i chcemy jeszcze :).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz