wtorek, 7 lutego 2017

Pół-służbowo do Indii



Namaste! Wracamy - po małej przerwie - do relacji podróżniczych. Tym razem lepiej być nie mogło. Nie dosyć, że poleciałyśmy do wymarzonych Indii, to jeszcze pół-służbowo. Z tej okazji już na wstępie dziękujemy Mateuszowi, że przetarł szlaki w tym doskonałym sposobie praco-podróży.
W dużym skrócie – pobudka we Wrocławiu o 3, wylot do Warszawy o 5:50, potem przesiadka i lot do Frankfurtu, z Frankfurtu do Bombaju, tam raptem 4 i pół godziny na lotnisku, szybki przelot do Vadodary i już jesteśmy na miejscu. Służbowym celem naszej podróży jest przeprowadzenie serii wykładów i workshopów na Parul University pod Vadodarą, a wypoczynkowym lenistwo na Goa. A w tak zwanym międzyczasie pozwiedzamy co się da.
Na ostatnim locie z Bombaju miałam miejsce koło Niemca, który zagaił po co lecę do Vadodary. Jak mu odpowiedziałam, to się  okazało, że jego destynacja jest identyczna jak nasza. Dzięki temu mamy od początku europejskiego kolegę. Zawsze to trochę bezpieczniej. Po ponad 24 godzinach podróży wylądowałyśmy na lotnisku w Vadodarze. Przed wyjściem czekał na nas komitet powitalny w składzie szefowa dr Soni i asystentki (dr Soni to szefowa międzynarodowego biura współpracy z Parula).  Wszystkie w sari i z podarkami dla nas. Odwieźli nas i niemieckiego kolegę do hotelu K10.
Miałyśmy około dwóch godzin żeby się ogarnąć i o 10 przyjechał już po nas kierowca z Profesor Annapurną. Mamy ogólnie mega ubaw, bo do nas też mówią Profesor Marija i Profesor Dżoana, a przecież jesteśmy tylko skromnymi doktorami.  Pokój opuściłyśmy chętnie, bo był klaustrofobiczny, a klima po odpaleniu śmierdziała octem. Stwierdziłyśmy, że do tematu wrócimy po południu. Po drodze na uczelnię zgarnęliśmy z innego hotelu jeszcze dwie przemiłe Szwajcarki, które były tu już od tygodnia i wracają we wtorek. Na trasie mijaliśmy dużo świętych krów.





Po dotarciu na uniwersytet zaczęła się zabawa. Traktowali nas tam jakby przyjechał co najmniej jakiś ważny minister. Każde przywitanie i uścisk ręki były upamiętniane zdjęciem fotograficznym, co chwilę też group photo. Przywitał nas sam rektor, a następnie dołączył do nas konsul Polski w Indiach, który był honorowy gościem spotkania. Właśnie 6.02 zaczyna się tu Indian Summer School, podczas której studenci z naszej alma mater przyjeżdżają na miesiąc studiować na Parul University (rewizyta jest w lipcu). Nasz przyjazd został tak zaplanowany przez dr Soni żebyśmy stały się honorowymi gośćmi tego wydarzenia. Na początek oprowadzili nas po kampusie, w eskorcie rektora, fotografa i kamerzysty oraz przemiłego Pana konsula. Potem było uroczyste przywitanie w świątyni z girlandami z kwiatów na szyję oraz nałożeniem na czoło charakterystycznej ciapki z drzewa sandałowego w kolorze sraczki.


Wszystko dla błogosławieństwa i udanego pobytu. Potem spotkanie w sali konferencyjnej z rektorem, a następnie oficjalna uroczystość. Na scenie ustawiony był stolik dla honorowych gości, czyli konsula, rektora i nas. Ale jaja. 





W trakcie ceremonii przerywanej występami artystycznymi, rektor wręczył nam prezenty, a potem poprosili nas o wygłoszenie jakiejś krótkiej przemowy, więc coś trzeba było zmyślić na prędce. Potem był lunch i rozmowy w kuluarach. Wtedy konsul coś nam obiecał i jak dotrzyma słowa to będzie mega. Ale o tym innym razem. Później dołączyłyśmy do kadry akademickiej obserwującej zabawy integracyjne polskich studentów i hinduskich. W międzyczasie jakieś bardzo zdolne studentki robiły nam henny na rękach. Strasznie było śmiesznie. 



Wszystko się przeciągnęło i w pokoju byłyśmy koło 18.00 (a na 19.00 kolacja). W trakcie tej godziny wymiauczałyśmy zmianę pokoju i teraz mamy już fajny – większy i klima nie śmierdzi. O 19 przyjechał po nas transport i pojechaliśmy na przepyszną kolację – już samymi przystawkami można się było najeść, o głównym nie wspominając. 




Mankamentem wyjazdu, oczywiście ze względów zdrowotnych, jest absolutna prohibicja w całym stanie Gujarat. W związku z tym, po powrocie do hotelu uszczknęłyśmy dla odkażenie trochę naszych tajnych zapasów z Polski (bo przyjechałyśmy przygotowane). Oby nikt się nie dowiedział co tu przetrzymujemy w pokoju.
Jutro rano mamy wycieczkę. Jesteśmy zachwycone i mega zadowolone. Nasze profesorki z Parula są po prostu świetne – zabawne, bardzo miłe i opiekuńcze i nad wyraz gościnne. O takim wyjeździe to można było tylko marzyć. Pozdrawiamy naszych wiernych czytelników J








2 komentarze:

  1. No to wyszedl Wam, jakby nie patrzec, doctor honoris causa ;)

    HT

    OdpowiedzUsuń
  2. No prawie że ;)
    Serdecznie Was pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń