W dużym skrócie – pobudka we
Wrocławiu o 3, wylot do Warszawy o 5:50, potem przesiadka i lot do Frankfurtu,
z Frankfurtu do Bombaju, tam raptem 4 i pół godziny na lotnisku, szybki przelot
do Vadodary i już jesteśmy na miejscu. Służbowym celem naszej podróży jest
przeprowadzenie serii wykładów i workshopów na Parul University pod Vadodarą, a
wypoczynkowym lenistwo na Goa. A w tak zwanym międzyczasie pozwiedzamy co się
da.
Na ostatnim locie z Bombaju
miałam miejsce koło Niemca, który zagaił po co lecę do Vadodary. Jak mu
odpowiedziałam, to się okazało, że jego
destynacja jest identyczna jak nasza. Dzięki temu mamy od początku europejskiego
kolegę. Zawsze to trochę bezpieczniej. Po ponad 24 godzinach podróży
wylądowałyśmy na lotnisku w Vadodarze. Przed wyjściem czekał na nas komitet
powitalny w składzie szefowa dr Soni i asystentki (dr Soni to szefowa
międzynarodowego biura współpracy z Parula).
Wszystkie w sari i z podarkami dla nas. Odwieźli nas i niemieckiego
kolegę do hotelu K10.
Miałyśmy około dwóch godzin żeby
się ogarnąć i o 10 przyjechał już po nas kierowca z Profesor Annapurną. Mamy
ogólnie mega ubaw, bo do nas też mówią Profesor Marija i Profesor Dżoana, a
przecież jesteśmy tylko skromnymi doktorami.
Pokój opuściłyśmy chętnie, bo był klaustrofobiczny, a klima po odpaleniu
śmierdziała octem. Stwierdziłyśmy, że do tematu wrócimy po południu. Po drodze
na uczelnię zgarnęliśmy z innego hotelu jeszcze dwie przemiłe Szwajcarki, które
były tu już od tygodnia i wracają we wtorek. Na trasie mijaliśmy dużo świętych
krów.
Po dotarciu na uniwersytet
zaczęła się zabawa. Traktowali nas tam jakby przyjechał co najmniej jakiś ważny
minister. Każde przywitanie i uścisk ręki były upamiętniane zdjęciem
fotograficznym, co chwilę też group photo. Przywitał nas sam rektor, a
następnie dołączył do nas konsul Polski w Indiach, który był honorowy gościem
spotkania. Właśnie 6.02 zaczyna się tu Indian Summer School, podczas której
studenci z naszej alma mater przyjeżdżają na miesiąc studiować na Parul
University (rewizyta jest w lipcu). Nasz przyjazd został tak zaplanowany przez
dr Soni żebyśmy stały się honorowymi gośćmi tego wydarzenia. Na początek
oprowadzili nas po kampusie, w eskorcie rektora, fotografa i kamerzysty oraz
przemiłego Pana konsula. Potem było uroczyste przywitanie w świątyni z
girlandami z kwiatów na szyję oraz nałożeniem na czoło charakterystycznej
ciapki z drzewa sandałowego w kolorze sraczki.
Wszystko dla błogosławieństwa i
udanego pobytu. Potem spotkanie w sali konferencyjnej z rektorem, a następnie
oficjalna uroczystość. Na scenie ustawiony był stolik dla honorowych gości,
czyli konsula, rektora i nas. Ale jaja.
W trakcie ceremonii przerywanej
występami artystycznymi, rektor wręczył nam prezenty, a potem poprosili nas o
wygłoszenie jakiejś krótkiej przemowy, więc coś trzeba było zmyślić na prędce.
Potem był lunch i rozmowy w kuluarach. Wtedy konsul coś nam obiecał i jak
dotrzyma słowa to będzie mega. Ale o tym innym razem. Później dołączyłyśmy do
kadry akademickiej obserwującej zabawy integracyjne polskich studentów i
hinduskich. W międzyczasie jakieś bardzo zdolne studentki robiły nam henny na
rękach. Strasznie było śmiesznie.
Wszystko się przeciągnęło i w pokoju byłyśmy
koło 18.00 (a na 19.00 kolacja). W trakcie tej godziny wymiauczałyśmy zmianę
pokoju i teraz mamy już fajny – większy i klima nie śmierdzi. O 19 przyjechał
po nas transport i pojechaliśmy na przepyszną kolację – już samymi przystawkami
można się było najeść, o głównym nie wspominając.
Mankamentem wyjazdu,
oczywiście ze względów zdrowotnych, jest absolutna prohibicja w całym stanie
Gujarat. W związku z tym, po powrocie do hotelu uszczknęłyśmy dla odkażenie
trochę naszych tajnych zapasów z Polski (bo przyjechałyśmy przygotowane). Oby
nikt się nie dowiedział co tu przetrzymujemy w pokoju.
Jutro rano mamy wycieczkę.
Jesteśmy zachwycone i mega zadowolone. Nasze profesorki z Parula są po prostu
świetne – zabawne, bardzo miłe i opiekuńcze i nad wyraz gościnne. O takim
wyjeździe to można było tylko marzyć. Pozdrawiamy naszych wiernych czytelników J
No to wyszedl Wam, jakby nie patrzec, doctor honoris causa ;)
OdpowiedzUsuńHT
No prawie że ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie Was pozdrawiamy!