niedziela, 19 lutego 2017

Ferie na Goa cz. I: Betul



W poniższym poście nic ciekawego nie będzie, bo jesteśmy na klasycznym wywczasie. Zmęczone całym półroczem i bardzo pracowitym styczniem, stwierdziłyśmy, że po zajęciach na Parulu i po zwiedzaniu Delhi i Agry zrobimy sobie totalny odpoczynek na Goa podzielony na dwie części. Pierwsza w miejscowości Betul w Mayfair Hideaway Spa Resort. Spędziłyśmy tu cztery dni na zupełnym nic-nie-robieniu, oprócz spania, jedzenia i opalania. No i jeszcze poszłyśmy na masaż. Hotel całkiem niczego sobie – czysty, wielkie pokoje, pyszne jedzenie, przepiękna zieleń. Do mankamentów należały tylko koszmarne dźwięki dochodzące zza rzeki (jakieś zawodzenie, przerywane piskami mikrofonu i miauczącymi piosenkami), stado czarnych ptaszysk, które nieustannie uprzykrzały swoją obecnością wypoczynek nad basenem oraz powolni kelnerczycy. Ale akurat żeby ułatwić sobie komunikację z nimi nauczyłyśmy się bardzo prawidłowo (z ich punktu widzenia) wymawiać numer naszego pokoju: tri-tu-tri. Kwestią gustu jest natomiast „udekorowanie” całego terenu hotelu żółwiami – przy basenie, wzdłuż wszystkich ścieżek, koło restauracji, etc. Zasadniczo możemy zupełnie z czystym sumieniem polecić ten obiekt w celach stricte wypoczynkowych. Trzeba tylko pamiętać, że do każdej ceny, czy to jedzenia karcie, czy masażu, czy ceny za dobę doliczają średnio 20% podatku. Poniżej zamieszczamy milion zdjęć z obiektu. Dzisiaj zmieniłyśmy lokalizację z Betul na Candolim (taryfa kosztowała 2500 INR). Zobaczymy jak dla odmiany będzie tu.



















PTASZYSKO:



ŻÓŁWIE:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz