Za nami bardzo trudny rok - problemy zdrowotne w domu spowodowały, że podróże zeszły na dalszy plan, a ogrom pracy uczelnianej i chingowej zajmował każdą wolną chwilę - weekendy, wieczory etc. O wyjazdach można było zapomnieć. Na szczęście nastała chwila spokoju, więc udało się wyskoczyć. Zastanawialiśmy się gdzie polecieć, rozważaliśmy różne kierunki - m. in. Zanzibar, czy Seszele, ale jednak stanęło na ukochanej Azji. Postanowiliśmy wrócić na wyspę, do której mamy sentyment i która jest naszym małym rajem na ziemi - cudowna, jeszcze trochę dzika, Koh Phangan. Kupiliśmy zatem bilety (połączenie po taniości Kraków-Kijów-Bangkok Ukrainian Airlines). Plan na wyjazd to klasyczny odpoczynek i chillout. Tego nam trzeba było zdecydowanie.
Podsumowując kwestie organizacyjne - kierowaliśmy się szlakiem przetartym w 2015, czyli:
- z Bangkok Suvarnabhumi BKK pojechaliśmy free shuttle busem na lotnisko Don Muang (ok. 1h, ale w korkach od 1,5 do 2h),
- tam mieliśmy kupiony w Polsce lot do Surat Thani linią Thai Lion Air (polecam aplikację w tel., bagaż trzeba dokupić, lot trwa trochę ponad 1h),
- przylecieliśmy lekko po czasie i był mini stres, że nie zdążymy na ostatni prom - na który mieliśmy kupione bilety - Raja ferry. Samolot miał lądować o 15.10, o 15.45 trzeba było się zameldować przy stoisku promowym na lotnisku i o 16:10 odjazd. Przylecieliśmy z opóźnieniem ponad 15 min., więc z odbiorem bagażu zdążyliśmy dosłownie na styk,
- udało się wsiąść do busa transferowego do przystani (Donsak pier), jedzie się ok. 2h. Tu mała dygresja organizacyjna - nie zwróciłam uwagi podczas rezerwacji, że Raja ferry, to prawdziwy prom, który płynie 2,5h, podczas gdy speed boat Lomprayah, którą płynęliśmy w 2015 płynie znacznie szybciej, na zaś trzeba wybierać Lomprayah,
- na Koh Phangan dotarliśmy ok. 20:30, wzięliśmy tuk tuka za 150 bhatów za parę (mimo że chcieli 200 od głowy) i pojechaliśmy na naszą plażę przy Koh Ma. W 2015 był tu skromny Island View Cabana, teraz wybudowali Koh Ma Beach Resort - super kompleks, o którym złego słowa nie można powiedzieć, nie ma w nim za grosz azjatyckiej tandety. Jesteśmy zachwyceni.
Poniżej fotosy naszej plaży i hotelu.
Mae Haad Beach:
Hotel:
Krótko podsumowując - widoki nieziemskie, jedzenie pyszne, plaża piękna, basen czysty, pokoje doskonałe.
Skuter wypożyczyliśmy za 200 bhatów za dzień przy 4 dniach (bo przy krótszym wypożyczeniu za 1 dzień płaci się 250). Tankować można za 40-50 thb za butelkę.
Po wypożyczeniu skutera postanowiliśmy odwiedzić ulubione plaże z 2015. Poniżej zestawienie:
Malibu beach
Haad Khom
Secret beach
Salad beach
O jedzeniu będzie więcej kiedy indziej, ale tylko napomkniemy, że odwiedziliśmy jedyną na Koh Phangan koreańską knajpkę w Thong Sala, która położona jest przy bocznym wejściu na Phantip Night Food Market. Zamówiliśmy bibimpab, ttokbokki i zupę kimchi. Było naprawdę niezłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz