Pojechaliśmy na wschód od naszej miejscówki, potem lekko na północ, następnie na południe i na zachodnie wybrzeże i tak oto zatoczyliśmy pętlę. Przedstawiamy zatem podsumowanie dzisiejszej objazdówki po wyspie i nasze subiektywne opinie dotyczące każdej z odwiedzonych plaż oraz innych przybytków.
Malibu Beach
Piasek biały i miękki, prawie jak mąka. Widoki piękne. Mankament jedynie taki, że bardzo daleko od brzegu jest płytko. Więc bardzo długo trzeba iść wgłąb żeby zamoczyć (się ;) ). Dla nas miejsce 2 na 6.
Haad Khom
Następnie przejechaliśmy do Haad Khom, zdecydowanego zwycięzcy dzisiejszego rankingu. Z drogi nic by nie wskazywało na to, że 5 minut w las i taki cud się tam kryje. Piasek ponownie biały i miękki, ale widoki wprost powalające. Ta plaża może spokojnie bez filtrów i photoshopów występować w folderach reklamujących wyspę. A do tego w barze nad plażą jest tanio.
Ecosafari...
Kolejnym punktem programu były słonie. Jest kilka miejsc na wyspie, gdzie można pojeździć słoniem. Ze Sri Lanki miałam w tej kwestii bardzo dobre wspomnienia. Słonica Rani, na której wtedy z Asią jechałyśmy była duża, w sensie widać, że wykarmiona, wypoczęta i jej opiekun był w niej chyba zakochany. Ciągle ją głaskał, klepał, widać było, że ją traktuje bardzo dobrze. Natomiast tu sytuacja wydaje się być z goła odmienna. Nie widzieliśmy słoni jak pojechaliśmy do punktu startującego. Pani skasowała nas 800 batów od głowy, a pan zawiózł samochodem do miejsca skąd wchodzi się w dżunglę. To co zobaczyłam bardzo mi się nie spodobało. 2 słonie, które tam stały były strasznie chude. Ale wręcz przeraźliwie. Każdą kość było im widać. Ja powiedziałam, że na takiego nie wsiądę, nie ma opcji. Jak się spytałam karaczana, który tam zarządzał, czemu one są takie chude, to stwierdził, że to taka rasa i one tak wyglądają. Jasne. Można było za 40 thb kupić kiść bananów i słonia nakarmić, ale to i tak śmieszna ilość dla wielkiego słonia. Za chwilę nas zawołali, że przyszedł słoń, na którym mamy jechać. Był na szczęście spory, w sensie wyglądał na dobrze wykarmionego, więc w końcu zdecydowaliśmy się pojechać, ale z mieszanymi bardzo uczuciami. Bo co tu zrobić. Z jednej strony jak się nie pójdzie na takie słonie, to niewiele to zmieni, bo one i tak będą tam czekać na turystów. Każdy musiałby z tego typu "atrakcji" zrezygnować. A to jest nierealne w naszym świecie. Więc już chyba lepiej pójść na takie coś i liczyć na to, że z tych naszych 160 zł przynajmniej część pójdzie na jedzenie dla tych biednych słoni. Ale mimo, że same słonie są wspaniałe, to tym razem nie byłam już zachwycona tak jak na Sri Lance, nie wiem też, czy jeszcze kiedyś na takie coś się zdecyduję. Bo jak słoń jest dobrze karmiony, wypoczywa i ma porządnego opiekuna (a nie tresera z kijem zakończonym ostrym hakiem) to chyba dla niego ciężar człowieka nie jest dużym obciążeniem i taka przejażdżka jest ok. Ale w przeciwnej sytuacji, to jest zamęczenie zwierząt i coś okropnego. Więc nazwa Ecosafari brzmi wręcz idiotycznie.
Słonie w Ecosafari:
Karmienie tego najbiedniejszego
Sam słoń jest i tak super. I ma super uszy
Karmienie naszego słonia
Na trasie wzdłuż zachodniego wybrzeża, zupełnie nie chcący trafiliśmy na piękną palmę kładącą się wprost do morza. Nie mogliśmy się powstrzymać przed postojem i krótką sesją zdjęciową. Miejsce piękne ale na 5 minut. Plaża tam miała szerokość jednego metra. W dzisiejszej wycieczce ta lokalizacja zajmuje 5 miejsce.
Ponieważ od śniadania minęło już kilka godzin, zaczęło nam burczeć w brzuszyskach. Zatrzymaliśmy się w knajpie przy drodze. Pisane Freeway albo Free Way, bo już nie wiem. Kolejny strzał w 10. Zamówiliśmy kokosa do picia, małego Tigera i pad thai. Wszystko pyszne. To miejsce ustawiamy w naszym rankingu na trójce. Plaża fajna, ale muza trochę za głośna żeby tam tak cały dzień siedzieć. Mimo to odwiedzić na warto.
Przedostania na naszej wycieczce była Secret Beach. W rankingu miejsce 4. Spoko plaża, jednakowoż nic w niej nadzwyczajnego. Widok ładny, ale niepowalający. Piasek jasny, ale nie dorównuje Malibu ani Haad Kohm. Posiedzieliśmy tu 45 minut i komu w drogę temu czas.
A na koniec miejsce szóste. Haad Yao. Zasyfione wejście, mnóstwo śmieci. Plaża sama w sobie średnia, trochę glonów, trochę brudasowa. Widok bez szału zupełnie. Weszliśmy i wyszliśmy. Nie polecam.
Po powrocie ogarnęliśmy się. I skierowaliśmy swe kroki na kolację w naszej plażowej restauracji w Island View Cabana. Dzisiaj u mnie grillowany ananas, krewety i ryż, a u Ł. green curry z chickenem.
A i na prośbę z Polski załączamy fotos naszego domku. I lokatora.
Wow pieknie! Chyba sie musze wybrac do Tajlandi :)
OdpowiedzUsuńKlaudia
Naprawdę polecam ;)
OdpowiedzUsuń