Przed 16 dotarliśmy do położonego na 3540 m n.p.m. Manang. Ja z okropną gorączką wskoczyłam do śpiwora. Chłopaki ogarnęli kolację. Jutro ja z Łukaniem robię rest day, Piotrek z Bachanem zaczynają aklimatyzację. Co dalej nie wiadomo. Jak antybiotyk nie pomoże i choróbsko, którego nie wiadomo co jest przyczyną, nie przejdzie, być może będzie niestety rozważyć odwrót. Ale jesteśmy dobrej myśli, może przejdzie bokiem.
Przed zmrokiem jeden z wierzchołków Annapurny zrobił nam niespodziankę i wystawił swój szczyt zza chmur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz